Recenzja filmu “Opowieści z Narnii: Lew, czarownica i stara szafa

Wchodźcie dzieci do szafy, idziemy umierać na wojnie.

ALEKSANDRA OSTAPCZUK

uwaga: recenzja zawiera spoilery.

Och Edmundzie, że niby masz tylko 11 lat? Wielkie mi rzeczy, Harry w twoim wieku walczył o kawałek skały z seryjnym mordercą.

Było raz czworo dzieci, o których każdy z nas słyszał w taki, czy inny sposób. Część osób czytało pierwszą część „Opowieści z Narnii” C.S. Lewisa jako lekturę w szkole, część poznało ją przypadkowo, a część z racji fenomenu, jakim cieszy się to uniwersum. Jeszcze inni sięgnęli po książkę po obejrzeniu filmu lub nigdy nie trzymali jej w rękach, zadowoliwszy się niezapomnianym widowiskiem w reżyserii Andrew Adamsona z 2005 roku. Film został doceniony zarówno przez publiczności, jak i przez krytyków, otrzymał Oscara za najlepszą charakteryzację, BAFTA i Saturna w tej samej kategorii, oraz cztery inne prestiżowe nagrody, nominowany w sumie do dwudziestu pięciu odznaczeń.

Rodzeństwo Pevensie by nie stać się przypadkowymi ofiarami II wojny światowej, zostaje ewakuowane na wieś, do starego i ogromnego domu równie starego, tajemniczego profesora. Podczas zabawy najmłodsza z nich, dziewięcioletnia Łucja, trafia na magiczną szafę, która prowadzi do skutej lodem krainy. Poznaje tam fauna, pana Tumnusa, dowiaduje się szczątkowo o terroryzującej miejscowych Białej Czarownicy i choć początkowo starsze dzieci nie wierzą w jej opowieść, Łucja już wtedy otwiera drzwi, których nie da się zamknąć. Mimo braku poszukiwania drogi do Narnii, cała czwórka rodzeństwa trafia ostatecznie do tej krainy. W filmie Narnia robi wrażenie od pierwszej chwili, zaśnieżony pejzaż i budowana starannie groza wraz z kolejnymi wydarzeniami, przerażą niejednego równolatka bohaterów i to jeszcze za nim na scenę wkroczy Biała Czarownica w pełnej krasie, ze swoimi złowieszczymi wilkami i bezlitosnym zamienianiem żywych istot w kamienne posągi. Szczególnie napięcie nabudowuje sekwencja ucieczki z domu Bobrów, w jednoczesnym lęku dzieci przed Czarownicą i determinacją w odszukaniu Edmunda, który wyrusza samotnie do zamku Czarownicy, zmanipulowany przez nią i właściwie od pierwszej sceny w filmie skazany na los zagubionego czarnego charakteru mimo woli.

Im dalej w narnijskie lasy zapuszczają się dzieci, tym więcej grozy okazują się one kryć i choć wiosna nadchodzi, wieszcząc kres rządów Białej Czarownicy, pogrom buntujących się jej istot zdaje się być nieunikniony. Bobry są jednak innego zdania, inaczej wierzą narnijscy patrioci, wyczekując powrotu ich stwórcy, lwa Aslana i sprawiedliwych rządów czterech monarchów – dwóch Synów Adama i dwóch Córek Ewy – których rozpoznają w przybyłym do Narnii rodzeństwie. Zdawać by się mogło, że wobec tego spotkanie przy Kamiennym Stole wyznaczy kres gehennie rodzeństwa, które przez ostatnie kilkanaście godzin – według czasu narnijskiego – przetrwało już kilka ataków, niemal utonęło, uciekało przed wilkami i otrzymało od Świętego Mikołaja średnio wróżący rynsztunek w charakterze prezentów. Aslan powraca na swoje włości, Czarownica musi zostać pokonana. Przynajmniej takie zachowania pana i stwórcy tej krainy wydawać by się mogło całkiem odpowiedzialne, zważywszy, że stają przed nim, poza centaurami, faunami, zwierzętami i nimfami, dzieci, z których najstarszy, Piotr, liczy lat 14. Wysłanie ich z powrotem do domu, po odzyskaniu Edmunda z niewoli Czarownicy byłoby ze strony Aslana całkiem miłym gestem.


Zamiast tego Piotr zostaje pasowany na rycerza, po zabiciu ogromnego wilka w obronie przerażonych sióstr, które zaczynają powoli dopuszczać do siebie myśl, że chyba nigdy nie zobaczą już swojej mamy i raczej nie wrócą do domu. Edmund z kolei, uznawany zgodnie przez całą narnijską społeczność za zdrajcę, pełni rolę zakładnika Czarownicy. Wszechmocny lew postanawia ofiarować swoje życie w zamian za chłopca. By nie czuł się samotny w chwili swojej męki, pozawala iść ze sobą Zuzannie i Łucji, które z oddali obserwują upokarzający proces i wreszcie śmierć Aslana, po których Czarownica rusza zaatakować zbuntowanych poddanych, którymi przewodzić ma Piotr Pevensie. Dorosłych generałów w Narnii niestety zabrakło.

Aslan, jako niewinna ofiara złożona na miejsce zdrajcy, zmartwychwstaje wraz z nadejściem świtu i po zabawie z uradowanymi dziewczynkami, przypomina sobie o nadchodzącej bitwie z tyranem jego świata. Razem z siostrami Pevensie, ruszają do zamku Czarownicy, obudzić zamienionych w posągi. Narnia zaczyna budzić się do życia, a nad Beruną toczy się krwawa bitwa. Przyodziana w grzywę lwa, Czarownica rusza na czele armii potwornych stworów przeciwko oddziałom wiernym Aslanowi. W środku nakręconej z rozmachem, spektakularnej bitwy dochodzi do pojedynku między nią a Piotrem. Na szczęście w trakcie potyczki nadciągnęły posiłki wskrzeszonych przez Aslana istot, które ruszyły walczyć z hordami Czarownicy. Sam lew też się pofatygował, atakując i zabijając Czarownicę. W bitwie padło wielu rannych, którym z pomocą ruszyć miała Łucja, przezornie wyposażona w sprezentowany wcześniej magiczny napój uzdrawiający z wszelkich ran. Na początku musiała jednak ocalić Edmunda, ciężko rannego po bitwie, w której zabił trzech ogrów i zniszczył różdżkę Czarownicy. To zdaje się, odkupiło jego wcześniejsze winy, rodzeństwo odzyskało siebie nawzajem, a Narnia znów była wolnym krajem.

Następnego dnia po najtęższej bitwie w ich krainie, rodzeństwo Pevensie zostali królami i królowymi Narnii, zasiadając na tronach w zamku Ker-Paravel. Podczas uczty koronacyjnej, Aslan zniknął bez pożegnania, pozostawiając losy kraju w rękach nowych władców. Możemy zakładać, że poradzili sobie całkiem nieźle, rządzili sprawiedliwie, mężnie, łagodnie i wspaniale. Dorośli w Narnii, zapominając o swoim wcześniejszym życiu, wojnie, rodzicach i profesorze. Narnia pod ich rządami przeżywała złotą erę. Któregoś dnia jednak, dorośli już, Piotra, Zuzanna, Edmund i Łucja, podczas polowania na Białego Jelenia, zabłąkali się w znajome strony i przypadkowo wrócili przez szafę do swojego świata. Jednocześnie cofnęły się wszelkie zmiany, jakie w nich nastąpiły, jak gdyby to wszystko nigdy ich nie spotkało. Pozostały wspomnienia i dorosłe umysły królów i królowych Narnii, uwięzionych na powrót w dziecięcych ciałach i innej rzeczywistości. Przynajmniej może profesor uwierzył w ich opowieść…

Film „Opowieści z Narnii. Lew, czarownica i stara szafa” jest kinematograficznym arcydziełem, zarówno od strony zdjęć, widowiskowych, plastycznych i wspaniale oddających piękno magicznej krainy, dopracowanej charakteryzacji, gry aktorskiej i samej historii, wiernie przeniesionej na ekran. Zachwyca i przeraża kolejne już pokolenie, doceniany przez publiczność, wiernych fanów, krytyków i każdego, komu kazano przeczytać książkę i zdecydowawszy się na seans, zapamiętał historię lepiej, niż gdyby zmusił się do lektury. Na osobne uznanie zasługuje też ścieżka dźwiękowa filmu, jedna z najbardziej rozpoznawalnych, doskonale dopasowana do wydarzeń na ekranie, podkreślająca ich grozę lub wiekopomność. Spektakularna scena bitwy z Czarownicą robi wrażenie nawet na małych ekranach, zaś na tych olbrzymich wypada wręcz fenomenalnie. Sama historia jest dramatyczna, pełna grozy, a zarazem nienachalnie serwowanego humoru, zapada w pamięć na bardzo długo. Trudno wskazać kogoś, kto nigdy nie słyszał o Narnii. Filmy przyczyniły się do rozgłosu i tak już popularnej serii książek, dając początek niezapomnianej opowieści o wspaniałym świecie skrytym za starą szafą.


Osobiście także ten film lubię, niezmiennie wrażenie robi na mnie dopracowanie szczegółów w nim, przedstawienie postaci i wprowadzenie klimatu, który nie pozwala oderwać wzroku od ekranu w najważniejszych chwilach akcji. Jedynym problemem w nim jest moim zdaniem kreacja Aslana, również bardzo wierna książkowej, patetyczna i mityczna, bez śladu subtelności nawiązująca do chrześcijaństwa. Sława wielkiego lwa wydaje się zasłużona, gdy ten ofiaruje swoje życie, by ratować biednego, przerażonego chłopca, a dopiero potem rusza zabić bezwzględną dyktatorkę Narnii. Musi przestrzegać magicznych praw, ale zna kruczki prawne w nich zawarte, bo był przy ich spisywaniu. Nie zjawia się wcześniej, bo ma wiele światów do opieki. Jest zbawcą i stwórcą, który posyła na rzeź nastolatka w charakterze wodza, a potem czyni go królem i rusza dalej ratować inne krainy. Ciekawe, czy w podobnym stylu, a jeśli tak, to ilu nieletnich monarchów Aslan koronował podczas swojego opiekowania się tymi światami.

Nienawiść do Edmunda, zdrajcy, który dopuścił się niebywałej zbrodni i zaufał dorosłej kobiecie, która dała mu jeść i nie pozwoliła zamarznąć w obcej krainie, jest równie silna w książce i filmie. Wszyscy Narnijczycy zgadzają się co do tego, że czyn chłopca jest niemal niemożliwy do wybaczenia. Nawet jeśli, jak wnioskować idzie ze słów pana Bobra, zjedzenie czegoś od Czarownicy, wpływa na człowieka w zauważalny sposób. Nawet jeśli nikt z dzieci nie miał prawa wiedzieć, kto jest w tym świecie „tym dobrym”, a kto „tym złym”, a kogo w ogóle nie ma, bo dopiero musi się zjawić na spotkaniu. Jednak w porządku, przecież po głodzeniu, zastraszeniu, próbie zabójstwa, napiętnowaniu społecznym, walce w bitwie i niemalże śmierci, Edmundowi zostaje przebaczone. Piotr staje się wodzem, Zuzanna wyrasta na piękną kobietę, a Łucja w przerwach od opatrywania konających z makabrycznych ran żołnierzy, również zostaje mężną królową. A później wszystko to znika, dzieci wracają do siebie. Miejmy nadzieję, że to już koniec ich walk o wolność ludu, który cierpi na dotkliwy deficyt wojskowych…

Ależ nie. Przecież już za rok przyjdzie im walczyć z bratobójcą i uzurpatorem Mirazem, by osadzić na tronie Narnii trzynastoletniego księcia Kaspiana. Może tym razem Aslan zjawi się przed bitwą albo choć zabroni dzieciom walczyć w wojnie domowej?

Do trzech razy sztuka zatem. Eustachy zostanie tylko zamieniony w smoka, bo mając dziewięć lat śmiał chcieć wrócić do domu i mieć swoje dziwactwa. Aslan zjawi się w finale, opowiadając o legendarnej krainie szczęśliwości i zabierze ze sobą jedną z postaci, reszcie dziękując za uwagę.

Może przynajmniej całą czwórkę rodzeństwa czeka spokojny, szczęśliwy koniec w jakiejś magicznej krainie? Bo przecież mądry, piękny i wspaniałomyślny lew na pewno nie pozwoliłby zostawić samotnie jednego z monarchów, bo ten zamiast tęsknić za krainą, gdzie już zapowiedziano, że wrócić nie może, dorósł i żył dalej, w nudnych realiach powojennej Anglii? Może jednak uda się wszystkich ocalić. Wystarczy, że ruszymy do walki, przeciw olbrzymom, karłom, wilkołakom, wampirom, orkom, harpiom, zmorom, widmom i złym duchom. Za Narnię zatem, za Narnię i za Aslana (spokojnie, on zaraz przybędzie, stoi w korku)!