Nie taki mruczek straszny jak go malują

NATALIA KULETA

O kotach i ich związkach z magią oraz zabobonami

Obecnie mruczki to jedne z najczęściej goszczących w naszych domach zwierząt, lecz nie zawsze tak było. Jak to się stało, że z istot powiązanych z bóstwami stały się pomiotami szatana oraz dlaczego kot jest został najlepszym przyjacielem wiedźmy?


عزيزي السيد القط czyli czyli: Szanowny Pan Kot

Cała ta historia zaczyna się jeszcze w starożytnym Egipcie, gdzie koty były wielbione na tyle, że stawiano im pomniki – a konkretniej bogom, bo wierzono iż ukazują się oni właśnie pod postacią kota. Koty czono tam do tego stopnia, że za ich zabicie groziła surowa kara o czym wiedzieli doskonale ich wrogowie. Ponoć podczas bitwy pod Peluzjum w 525 roku p.n.e, Persowie wystawili właśnie te zwierzęta w pierwszych szeregach tak aby osłabić morale Egipcjan. Duży wpływ na postrzeganie kotów jako istot boskich miała Bastet – bogini miłości, radości, muzyki, tańca oraz ogniska domowego. Głównym ośrodkiem jej kultu było miasto Bubastis, leżące we wschodniej części delty Nilu (przez co była też nazywana “Boginią Wschodu”). Na jej cześć jak i cześć kotów urządzano tam doroczne festiwale na przełomie kwietnia i maja, gdzie zjeżdżali się ludzie z Tebów, Heliopolis, Memfis i innych miast, w których panował kult Bastet.

Slava Kotom i ich krwi!

Jednak nie tylko w egipcie koty otaczano czcią. Znalazły one również poszanowanie u starożytnych Rzymian, Germanów, Azjatów a nawet do dziś w pewnym stopniu są czczone w islamie. Również Słowianie doszukiwali się w kotach ich powiązań z magią. Wierzyli oni iż domowy kto jest duszą ich przodka, który pozostał z nimi aby opiekować się gospodarstwem. Również wróżono z ich zachowań – przykładowo myjący się kot miał oznaczać iż zbliżają się goście (dodatkowo każda część ciała miała przypisaną swoją stronę i na jej podstawie wiedziano nawet z której strony Ci goście przybędą), ocierający się o nogę stołu mruczek miał symbolizować zmianę pogody a kichające mruczki oznaczały deszcz… No chyba, że kichnęło im się trzy razy, to wtedy oznaczało chorobę któregoś z domowników, ale i na to mruczek mógł zaradzić. Jeżeli tą chorobą okazał się być tylko katar to wystarczyło, że da on powąchać swój ogon, jeżeli jednak było to coś poważniejszego to niestety kota trzeba było poświęcić aby uzyskać jego krew, którą uważano za silny lek na różne dolegliwości. Również koty nie miały łatwo, gdy spotkały kobietę, której zależało na jakimś mężczyźnie, bowiem również wierzono iż aby rozkochać w sobie swojego wybranka, to musi mu podać serce czarnego kota zabitego podczas nowiu. Mimo tych strasznych wierzeń naszych przodków to jednak starano się milusińskim nie robić krzywdy, wierzono również, że na przykład można dostać suchot kiedy obleje się kota wodą lub gdy zje się jego mięso to konsekwencją będzie pomieszanie zmysłów, przez co Słowianie mieli kategoryczny zakaz spożywania potraw z kota.


Kiedy pan kot przestał być Szanownym panem kotem, a stał się przyjacielem szatana

Największy wpływ na losy kotów oczywiście miał Kościół Katolicki. Pierwsze za co oberwało się mruczkom to był ich wygląd i zachowanie: aktywne przede wszystkim nocą z doskonałym słuchem i błyszczącymi ślepiami. Kościół katolicki doszukiwał się w ich chociażby słowiańskich wił czy ruskich domowników bądź innych duszków a jak wiadomo, starano się zwalczyć wszystko co pogańskie na potrzeby nowej wiary. Mruczki więc zostały przyjacielem szatana, niektórzy nawet wierzyli, że jest to jego wcielenie, jednak szybko zyskały kompana a raczej kompankę swej niedoli. Mowa tutaj o wiedźmach. Kim one były? Były to kobiety o których mówiono, że “wiedzą więcej” szczególnie z zakresu ziołolecznictwa i przyrody. Prawdopodobnie wiedźmy i koty zostały połączone przez nordycką boginię Freję, patronkę miłości, płodności, magii oraz wegetacji i wojny. Miała ona poruszać się po lesie rydwanem ciągniętym przez cztery norweskie koty leśne. Z czasem boginię jednak okrzyknięto czarownicą, gdyż według mitów potrafiła ona zamieniać ludzi w zwierzęta lub samą siebie w orlice. Freja więdz została wiedźmą kojarzoną ze złem a koty razem z nią.

Kocia muzyka i inne rozrywki średniowiecza

Skoro koty miały przynosić pecha to trzeba było jakoś temu zaradzić. Niestety rozwiązania te były na niekorzyść dla mroczków, ponieważ ograniczały się do ich zabicia bądź krzywdzenia. Koty więc palono nas stosach bądź poddawano rozczłonkowaniu a nawet pozbawiano futra (które ponoć było świetnym zamiennikiem futra króliczego). Wierzono iż “uszkodzony” kot już nie posłuży niczym potencjalnej wiedźmie i nie będzie mógł on wziąć udziału w organizowanych przez nią sabbathcie. Dodatkowo koty miały być wyznacznikiem czy podejrzana kobieta była wiedźmą – łapano takiego kota wtedy i bito. Jeżeli podejrzana obudziła się na drugi dzień z siniakami to miało to oznaczać iż jest wiedźmą, która poprzedniej nocy była pobitym kotem. Lecz krzywdzenie i maltretowanie mruczków nie służyło tylko do obrony przed “czarną magią” a również przybierało formę rozrywki dla średniowiecznych Europejczyków.

Pojęcie “kocia muzyka” nie wzięło się od harcujących nocami kotów bądź miauczących kotów podczas rui. Hasło to odnosiło się do tortury, podczas której zamykano dużą liczbę kotów w pudle tak aby wystawały im jedynie ogony, do których przywiązane były sznurki, które z kolei były przywiązywane do specjalnych klawiszy. Mechanizm tej maszyny był prosty, bo wystarczyło nacisnąć na klawisz, a sznurek ciągnął kota za ogon powodując mu niesamowity ból przez co kot wydawał z siebie przeraźliwe miauki. Ponoć nawet urządzono dla samego Karola V Habsburga w 1547 roku koncert torturowanych kotów. Popularną również torturą bądź rozrywką a szczególnie wśród Francuzów było wyrzucanie kotów z wieży a szczególnie w miejscowości Ypres. Co roku organizowano tam festyn na którym główną atrakcją było właśnie wyrzucanie kotów z wieży. Oczywiście, “najlepiej” było gdy kot nie przeżył, ale gdy przeżył to też było dobrze, bo miało to symbolizować urodzaj dla mieszkańców tej miejscowości. Francuskie mruczki miały również niełatwo 24 czerwca w urodziny Jana Chrzciciela, bowiem palono wtedy wszystko co mogło być związane z czarami lub magią, czyli głównie właśnie je.

Epidemia ratunkiem dla kotów

Mruczki doczekały lepszego żywota dopiero podczas epidemii dżumy w XVII wieku spowodowanej bakteriami przenoszonymi przez pchły, które żerowały na myszach i szczurach. Ludzie zaczęli zauważać, że im mniej kotów tym więcej gryzoni i na odwrót – im więcej kotów tym mniej gryzonii. Mimo ich pomocy w walce z epidemią, po jej zakończeniu nadal były one prześladowane i utożsamiane ze złem, lecz z czasem to ustawało i zaczęły się pojawiać pozytywne “zabobony” związane z kotami jak na przykład ten, że gdy kot kichnie na pannę młodą w dniu je ślubu to małżeństwo będzie udane. Ludzie zaczęli dostrzegać zalety posiadania kotów i przykładowo, angielscy żeglarze zaczęli zabierać je chętniej w rejsy, tak aby nie sprowadzić nowej epidemii na ląd. W 1817 roku tragiczny dla mruczków festiwal w Ypres przemienił się w Festiwal Żywych Kotów i od tamtej chwili co trzy lata organizuje na platformach zamiast żywych zestresowanych kotów można zobaczyć różnej wielkości kocie kukły.

Źródła:
https://blog.slowianskibestiariusz.pl/zycie-slowian/zwierzeta/kot-domowy/
https://ciekawostkihistoryczne.pl/2015/03/26/kot-najbardziej-znienawidzone-zwierze-w-dziejach/
https://www.koty.pl/artykuly/ciekawostki/koty-i-czarownice