Recenzja filmu “Kociarze”

JULIA BIEL

„Kociarze” w reżyserii Mye Hoang to jeden z najnowszych dokumentów Netflixa, opowiadający historię strażaka, aspirującego aktora, kierowcy ciężarówki, kaskadera, prezesa, policjanta, programisty, nauczyciela i bezdomnego imigranta żyjącego na ulicach Nowego Jorku – dziewięciu mężczyzn, których dzieli absolutnie wszystko; zaczynając od pochodzenia, a kończąc na statusie majątkowym. Jednak jedna rzecz pozostaje dla nich wspólna i jest to wielka miłość do kotów i chęć pomocy każdemu z nich, którego napotkają na swojej drodze.

Dla każdego z mężczyzn adoptowany kot znaczy coś innego. Dla bezdomnego imigranta, którego domem są ulice Nowego Jorku kociak Lucky jest wszystkim, co ma, a ponadto motywuje go do walki z chorobą. Mężczyzna przyznaje, że choć to on odnalazł i błagał o pomoc dla kota, to tak naprawdę futrzak uratował jego.


Kierowca ciężarówki ukazuje swoje życie na Instagramie, przez co możemy zobaczyć, jak bardzo różne jest ono od tego, jakie zostało stereotypowo utrwalone w naszych głowach. Podróżuje on ze swoją kocią przyjaciółką, Torą, a więc jest ona jego kompanem i niemal jedynym towarzyszem w trakcie długich tygodni za kółkiem.
Aspirujący aktor nagrywa ze swoimi kociakami – Annie, Pickles, Ginger i Princess – zabawne filmiki, które na swój sposób tworzą część jego portfolio. Natomiast hollywoodzki kaskader przyznaje, że to dzięki adopcji swojego kociaka, Siemsona, znalazł miłość swojego życia.

Keys swego czasu oczarowała nauczyciela z Kalifornii i dzisiaj mieszka w jego domu, wykonując sztuczkę z łapaniem promieni słonecznych, która utrwalona nawet została na czapkach i kubkach.

Programista Jeff został wybrany przez Zulu, kiedy ten pacnął go łapką w głowę podczas wizyty Jeffa w schronisku. I tak już zostało, bo jak wiadomo, to koty rządzą światem. Absolutnie nie na odwrót.

Flame został znaleziony w remizie i przygarnięty przez jednego ze strażaków (a właściwie dotrzymuje towarzystwa wszystkim). Młody rekrut wie, że kiedy wyje syrena nie wolno wchodzić strażakom pod nogi, ponieważ spieszą się oni do czegoś bardzo bardzo ważnego.

Reżyserka dokumentu próbuje za jego pomocą zdystansować ludzi od dawno wyuczonych stereotypów na temat kotów, jakoby były chłodne, niedostępne i chodziły jedynie własnymi ścieżkami. Ponadto pokazuje, że w posiadaniu kota ważne jest uczucie, zaangażowanie i opieka, czyli cechy, których kobiety pożądają u mężczyzn. Niemniej ani reżyserka, ani bohaterowie dokumentu nie próbują w żaden sposób nakłonić do adopcji zwierzaka, gdyż jest to również wielka odpowiedzialność, na którą niestety nie każdego stać.


Mężczyźni przyznają, że na początku ciężko było im ujawnić swoje zamiłowanie do kotów przed znajomymi, gdyż większość z nich jest posiadaczami psa, a kot uznawany jest, jako „mało męski”. Później jedna zmienili to nastawienie, przestając się wstydzić tego, co przynosi im radość. „Trzeba nauczyć się cierpliwości do kotów. Faceci coraz bardziej akceptują te zwierzęta, a wiele przestarzałych stereotypów na szczęście odchodzi do lamusa – mówi jeden z bohaterów “Kociarzy”.”

Dokument nakręcono w czasie pandemii koronawirusa, toteż łatwo domyślić się, że kontakt z ludźmi był wówczas utrudniony. Dowodzi to jednak, że koty są faktycznie niesamowitym antidotum na smutek i samotność, a niejednokrotnie mogą nawet uratować życie.

Podczas, gdy film wchodził w Polsce do kin, można było kupić bilety online poprzez specjalny link, wybierając, którą z czterech fundacji lub akcji chce się wesprzeć, a wtedy złotówka ze sprzedaży każdego biletu przekazywana była właśnie na ten cel, aby zapewnić kotom posiłek.

Dokument jest wzruszający i momentami poruszający, na pewno warty obejrzenia, by przynieść nam chwilę ulgi i spokoju oraz roztopić nasze stwardniałe serca miękkością kociego futerka.