Recenzja filmu “Kobieta kot”

KLAUDIA PIWOŃ

Catwoman, czyli kobieta-guma

“Kobieta kot” (Catwoman) to amerykański film z pogranicza akcji i fantastyki. Do kin trafił 19 lipca 2004 roku, natomiast polscy widzowie mogli obejrzeć go 3 września tego samego roku. W tytułową postać wcieliła się Halle Berry, w filmie udział wzięli również Sharon Stone jako Laurel Hedare, Benjamin Bratt odgrywający detektywa Toma Lone, czy Lambert Wilson, który zagrał George’a Hedare. Za reżyserię odpowiadał natomiast Pitof, a właściwie Jean-Christophe Comar – francuski producent filmowy, reżyser i nadzorca efektów wizualnych. Pomysł na film oraz samą bohaterkę, jaką jest kobieta kot, wywodzi się z komiksu. Postać wykreowana została przez z Boba Kane’a i Billa Fingera, a inspiracją dla twórców w procesie wymyślania były filmowe aktorki lat 30. takie jak Jean Harlow i Hedy Lamarr. Catwoman pierwszy raz pojawiła się na łamach komiksu o Batmanie (Batman vol. 1 #1, 1940 rok). Wtedy jeszcze była ona złoczyńcą, antybohaterem, który wykorzystywał swoje moce do włamań i kradzieży, których głównym celem było pozyskanie drogocennej biżuterii. Z czasem dopiero jej nastawienie oraz motywacje uległy zmianie i z antagonistki przekształciła się w dobrą postać, a nawet stała się sojuszniczką Batmana.

Film opowiada dość prostą historię, w której to kobieta otrzymuje nadludzkie umiejętności, a następnie próbuje je zrozumieć i zaakceptować. Są to oczywiście zdolności kota, takie jak zwinność, szybkość, spadanie zawsze na cztery łapy, umiejętność widzenia w ciemności, doskonała gra w koszykówkę i jazda na motorze, bo jak się w trakcie seansu okazało, bohaterka otrzymała również te ostatnie. Akcja przedstawiana jest w wartki i nienużący sposób. Wydarzenia szybko następują po sobie. Taki efekt szczególnie potęgowany jest przez dynamicznym montażem, a zwłaszcza dużą ilością ujęć. Czasem można nawet odnieść wrażenie, że zbyt dużą. Dla przykładu jedna akcja, w której bohaterka odrzuca kopnięcie mężczyznę, a następnie wyskakuje za nim, posiada około dziesięciu cięć. A jest to tylko upadający mężczyzna i skacząca kobieta. To tak jakby producenci chcieli się pochwalić, że stać ich na tak dużą ilość kamer, które są w stanie uchwycić scenę z każdej perspektywy. W wielu sytuacjach zabieg ten jest potrzebny, a nawet w znaczący sposób urozmaica film i nadaje mu bardziej dynamiczne tempo, tutaj jednak było to używane w zbyt dużym natężeniu, przez co podczas niektórych scen nie sposób było się skupić i połapać co dzieje się na ekranie.


Coś, co w dużym stopniu rzuca się w oczy to efekty specjalne, które niestety nie zestarzały się zbyt dobrze i dla dzisiejszego widza wyglądają co najmniej komicznie. Koty, a w szczególności ten imieniem Midnight, w niektórych scenach wygenerowane zostały komputerowo. Pomimo tego, że wyglądają one dobrze, (szczególnie jak na początek lat dwutysięcznych) to jednak da się odczuć sztuczność. Ich ruchy z lekka są nienaturalne, a mimika wzbudza niepokój. Z postacią kobiety kot jest podobnie. Sceny walki w jej wykonaniu wyglądają nienaturalnie. Jej ciało wydaje się zrobione z gumy, która potrafi rozciągać się pod różnymi niemożliwymi do osiągnięcia przez człowieka kątami. Czasem ma się po prostu ochotę chwycić na przykład za jej rękę, pociągnąć i sprawdzić, na jaką długość się rozciągnie, zanim się przerwie. Co więcej, w niektórych scenach dokładnie można zaobserwować, od którego momentu ma się do czynienia ze sztucznym tworem, a kiedy z żywą aktorką.

Dobór aktorów do granych przez nich postaci przebiegł pomyślnie. Wszyscy doskonale odnaleźli się w swoich rolach. Jednocześnie jednak żadne z nich nie wykazało się niesamowitym warsztatem aktorskim i przez to nie wyróżniało się spośród innych. Być może w jakiejś części było to spowodowane zbyt szybkim tempem akcji, przez które aktorzy zwyczajnie nie mieli czasu lepiej zaprezentować swoich umiejętności. Na wyróżnienie zasługuje tutaj jedynie postać Sally, przyjaciółka głównej bohaterki, która zagrana została przez Alex Borstein. Jest ona charyzmatyczna, a jednocześnie do bólu schematyczna. Prostota jej charakteru i bezrefleksyjne podchodzenie do życia momentami jest urzekające.


Warto w tym miejscu również dodać, iż Halle Berry, czyli odtwórczyni głównej roli za występ w tym filmie otrzymała Złotą Malinę w kategorii najgorsza aktorka. Co ciekawe, jako jedna z niewielu osób odebrała statuetkę osobiście, dzierżąc przy tym jednocześnie Oscara dla najlepszej aktorki, którego otrzymała za film “Czekając na wyrok” w 2002 roku. Finałowa scena a właściwie walka przebiegająca między bohaterami wydaje się mieć ukrytą symbolikę. Jedna z postaci ubrana jest w całości na czarno, druga z kolei przyodziany ma biały strój. Być może reprezentować ma to podziały i odwieczną walkę między dobrem a złem. Interesujące jest również to, że osoby mające na sobie odpowiednie barwy reprezentują tak naprawę inne postawy. Choć na pierwszy rzut oka i po nie dość dobrym skupieniu się na postawach i czynach bohaterów kolory dobrane mogą być w prawidłowy sposób. Równie dobrze jednak nie jest to celowy zabieg twórców a przypadkowy zbieg okoliczności, a cała dywagacja na temat finałowej sceny to dopatrywanie się sensu tam, gdzie go tak naprawdę nie ma.

“Kobieta kot” to film, któremu wiele można zarzucić i wytknąć. Na szczególną uwagę w tej materii zasługują na przykład wspomniane już efekty specjalne. Nie zmienia to jednak faktu, iż jest to dobra rozrywka i sposób na miło spędzony czas. Seans się nie dłuży, a akcja poprowadzona jest w przystępny sposób. Nie jest to produkcja dla wymagającego widza, który chce wynieść cenne refleksje lub zachwycić się idealnie napisanym scenariuszem, ale z pewnością film ten nada się na przykład na mniej zobowiązujące spotkanie z przyjaciółmi lub rodziną.