Prośba o pomoc w imieniu kotów wolno żyjących

Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę (ustawa z dnia 21 sierpnia 1997 r. O ochronie zwierząt, art. 1, Dz. U. z 1997 r., nr 106 poz. 668.).

Thot przy swojej piwnicy
(zdjęcia zrobiła pani Grażyna szukająca dla Thota i jego rodzeństwa domu)

Widzicie smutek i strach w tych małych, jeszcze niebieskich oczkach? To są zdjęcia, które zrobił człowiek szukający dla Thota domu. Thot urodził się i dorastał w piwnicy, jako kot wolno żyjący. Nasz człowiek zobaczył te zdjęcia w internecie i od razu zadzwonił pod podany numer, aby go adoptować. W porównaniu z wieloma kotami wolno żyjącymi, które nie mają się gdzie schronić Thot i tak był szczęściarzem, bo miał piwnicę, z której gospodarz obiektu nie przeganiał jego rodziny. Znalazł się też człowiek, który jemu i jego rodzeństwu znalazł domy.

Popatrzcie na te zdjęcia powyżej zrobione jakiś tydzień później. Thot na jednym z nich wręcz z uwielbieniem patrzy na swojego człowieka, który robi mu zdjęcie. Na drugim zdjęciu coś go zadziwiło. Thota na początku wiele rzeczy dziwiło w domu. Ja wychowywałem się w domu, więc szybko się zaadoptowałem. Thot wszystkiemu ze zdziwieniem się przyglądał. Największe wrażenie zrobił chyba na nim telewizor. Ale jak nasz człowiek pokazał mu kuwetę od razu zrozumiał, o co chodzi. Na zdjęciu Thot ma 4 miesiące. Jak na swój wiek jest bardzo mały. Byliśmy na początku identycznie, a ja jestem o 2 miesiące młodszy. Ja trafiłem do mojego nowego domu 2 lipca późnym wieczorem na drugi dzień dojechał rano Thot a na następny dzień pojechaliśmy na pierwszą wizytę do kociego lekarza. Pani doktor myślała, że jesteśmy rówieśnikami. Najprawdopodobniej Thot nieraz głodował. Ważył tylko o 10 deko więcej ode mnie a to w tym wieku, kiedy koty szybko rosną bardzo mała różnica. Miał pchły, wiec obaj zostaliśmy odpchleni. Choć jedliśmy tak samo to miesiąc później jak pojechaliśmy na szczepienie okazało się, że Thot przybrał na wadze, ale ważył o 15 deko mniej niż ja.


Dopiero po 3 miesiącach jego waga stała się odpowiednia do wieku – jak byliśmy ważeni przed zabiegiem kastracji Thot ważył o 40 deko więcej niż ja. Później niż ja Thot zaczął wymieniać zęby mleczne na stałe, co znaczy, że jego rozwój fizyczny przebiegała wolniej (niska waga też o tym świadczyła). Bardzo źle przechodził wymianę zębów, miał zaczerwienione, opuchnięte dziąsła, które niekiedy nawet krwawiły. Nasz człowiek kilka razy dziennie przemywał mu je szałwią. Ponieważ zęby mu jeszcze rosną dalej poddawany jest temu zabiegowi, ale już dwa razy dziennie. Bardzo spokojnie to znosi i z całkowitą ufnością pozwala sobie otworzyć pyszczek i pędzlować dziąsła. Ja jak człowiek mi przemywał ogonek po wypadku z rzeźbą nie byłem taki spokojny i chętny do współpracy a zbieg był o wiele mniej skomplikowany. Thot, choć starszy o dwa miesiące, był też mniej sprawny ruchowo niż ja. Ja szybko nauczyłem się skakać na blat kuchenny. Thot nie potrafił i był tak zrozpaczony, że człowiek (choć nie przepada za tym, że skaczemy na blat i mu przeszkadzamy jak coś robi) stawiał blisko blatu taboret żeby Thot też mógł wskoczyć na blat. Teraz nasz rozwój jest odpowiedni do wieku i to Thot zdobywa pierwszy coraz wyższe szczyty w naszym domu a nie ja.

Thot często okazuje jak bardzo jest szczęśliwy. Jak nasz człowiek się do niego odezwie od razu stawia na baczność ogonek i biegnie do niego. Ja często mam z tym problem, żeby przybiec, jak mnie zawoła, jeśli jestem czymś zajęty. Thot zostawia wszystko i pędzi do niego. Rano, jak uzna, że człowiek za długo śpi bierze jego twarz w łapki, liże go i całuje noskiem. Jak nasz człowiek wraca do domu to nie może chodzić ponieważ Thot kręci ósemki między jego nogami a jak nasz człowiek znajduje czas żeby się z nami pobawić to Thot dostaje ze szczęścia głupawki: skacze jak piłka, robi jakieś salta w powietrzu i ćwierka jak wróbel a przyjcież nie jest ptakiem a kotem. Nasz człowiek śmieje się, że Thot jest tak szczęśliwy, że ma swój dom, że nawet śpi z ogonkiem na baczność. Thot od razu się ze mną zaprzyjaźnił. Jest bardzo opiekuńczy. Jak śpimy często przytula mnie łapką. Jak jakoś bardziej żałośnie zamiauczę od razu do mnie przybiega i sprawdza czy wszystko w porządku. Jak miałem wypadek z rzeźbą to Thot płakał, jak zobaczył, że leżę obolały i smutny. Przez dobę nie odstępował mnie na krok.

Set

Koty wolno żyjące, często marzną, głodują i chorują. Są znacznie mniejsze niż koty domowe. Nie ma, kto im pomóc, gdy chorują. Bezdomne kocicie dzieci wolniej dojrzewają niż ich rówieśnicy posiadające swoje domy. Średnia wieku, do którego żyją koty bezdomne to 4 lata. Każdy kot marzy o sowim człowieku i domu. Bywa, że koty wybierają życie na wolności, ale dotyczy to przeważnie tylko kotów, które urodziły się jako koty wolno żyjące i miały złe doświadczenia z ludźmi. Inne koty żyją na wolności, ponieważ nikt w odpowiednim momencie ich nie adoptował. Kot oswoił się sam: to on przyszedł do człowieka i pozwolił się oswoić, ale tylko na tyle na ile sam uznał. Oznacza to to, że kot potrzebuje człowieka. Każdy kot kocha swojego człowieka (o ile człowiek traktuje go odpowiednio) ale żaden kot dorastający w warunkach domowych nie potrafi okazać tak wdzięczności jak kot po przejściach (dorastający w piwnicy, oddany do schroniska, porzucony itp.). Warto zastanowić się, czy nie można uszczęśliwić jakiegoś kota, czy nawet kotów i dać im własny dom. To działa w dwie strony – ludzie mieszkający z kotem są bardziej szczęśliwy, ponieważ kot wnosi wiele radości do życia człowieka. W Japonii zwierzęciem przynoszącym szczęcie jest kot, dziwimy się, że w Polsce słoń, który z kulturą polską ani też europejską nie ma nic wspólnego. Koty mają właściwości prozdrowotne (o nich i felinoterapii kiedyś napiszemy), są oddane, serdeczne, ciekawskie i inteligentne. Nie hałasują, mogą długo być same w domu, nie trzeba wyprowadzać ich na spacer i płacić za nie podatku. Szczególnie warto pomyśleć o adopcji wolno żyjących kociąt. Starsze koty żyjące na wolności gorzej się adoptują do warunków domowy. Niektórych kotów bezdomnych (tych ze złymi doświadczeniami) w ogóle nie da się oswoić. Ale są też dorosłe koty wolno żyjące, które same garną się do ludzi (bywa, że są to koty, które miały kiedyś swój dom, ale jak się znudziły, zostały z niego wyrzucone na ulicę. Sporo kotów zostaje wyrzuconych na ulicę lub trafia do schroniska w miesiącach letnich (nieodpowiedzialni ludzie pozbywają się kota wyjeżdżając na wakacje a po powrocie adoptują kolejnego) oraz w styczniu (nieodpowiedzialni ludzie robią z kotów świąteczne prezenty swoim dzieciom a jak dziecko znudzi się „zabawką” wyrzucają koty na ulice a bywa, że i do kubła na śmieci). Jeżeli nie możecie zaadoptować kota a w pobliżu Was mieszkają gdzieś w piwnicy, na ogrodach działkach, w pustostanach itp. koty (zwłaszcza kocie dzieci) pomóżcie im chociaż inaczej prosimy. Można poszukać dla nich domu – wystarczy tylko zrobić zdjęcie i wrzucić do internetu na strony z ogłoszeniami. Najpierw trzeba sprawdzić jak kot (starszy kot) reaguje na ludzi, czy szuka ich towarzystwa, ponieważ nie wszystkie wolno żyjące koty nadają się do adopcji. W przypadku kociąt, każde można zaadoptować i nauczyć innego życia. Każdemu szukającemu domu dla kota (również tego urodzonego w domu) proponujemy też umieszczenie anonsu w Serwisie Miau.

Jeśli w Waszym pobliżu mieszkają koty wolno żyjące zastanówcie się prosimy czy nie możecie pomóc im dokarmiając je. Zwłaszcza teraz, kiedy zbliża się zima i wolno żyjącym kotom ciężko będzie zdobyć pożywienie. Zresztą ze zdobywaniem pożywienia i w innych porach roku jest trudno: w wielu budynkach są zsypy na śmieci, nowoczesne pojemniki na śmieci są szczelnie zamykane, śmieci pakowane są w zamykane foliowe torby. Osoba dokarmiająca wolno żyjące koty staje się jednym ich opiekunem i powinna pamiętać, że koty na nią czekają. Najbardziej odpowiednią porą na dokarmianie kotów wolno żyjących jest wieczór. Najlepiej dokarmiać koty w dwie czy więcej osób organizując dyżury. Koty powinny być dokarmiane systematycznie, o tej samej porze. Karma dla kotów kosztuje, więc podzielą się też koszty. Po pomoc w wyżywieniu kotów można się zgłosić się do organizacji działających na rzecz zwierząt. Pomaga w tym też większość gmin dostarczając społecznym opiekunom kotów karmę. Osoby karmiące koty odpowiedzialne są za utrzymanie czystości w miejscu dokarmiania. Na miski dla kotów mogą się przydać plastikowe i styropianowe tacki po produktach żywnościowych (wymyte). Dokarmiać koty należy w miejscach osłoniętych od opadów atmosferycznych i niedostępnych dla innych zwierząt. Choć wolno żyjące koty, żywią się (jeśli się im to uda) odpadkami z koszy na śmieci nie można traktować dokarmiając koty, kota jak śmietnika i podawać mu nadpsutego jedzenia, resztek z obiadu, ości z ryb czy kości. Jedzenie powinno być świeże i przeznaczone dla kotów. Najlepiej sprawdza się gotowa karma. Ponieważ koty raz na pół roku powinny być odrobaczone, co, pół roku w karmie można przemycić tabletki na odrobaczanie. Decydując się na opiekę nad kotami wolno żyjącymi dobrze jest też spryskać je, co jakiś czas (w zależności od działania preparatu) płynem przeciw pchłom i kleszczom. Koty powinny mieć też zapewniony dostęp do wody.

Kotom wolno żyjący można pomóc też w organizacji ich schronienia. W każdym domu z pewnością znajdzie się jakiś starszy, niepotrzebny koc, czy jakieś ubrania, w których koty mógłby się „zakopać” w piwnicy czy innym miejscu, w którym przebywają, żeby nie zmarznąć – można przygotować kotom legowiska np. z opakowań styropianowych po sprzęcie elektronicznym i na tym ułożyć jakieś kocyki, czy niepotrzebne np. swetry. Jeśli koty mieszkają w piwnicy, aby ograniczyć dopływ zimnego powietrza przez okienko można wstawić do okiennicy kawałek styropianu lub sklejki z wyciętym otworem dla kota. Idealne byłoby zainstalowanie ruchomej klapki. Aby nie było problemu z odchodami można w piwnicy ustawić kuwetę, która regularnie można czyścić. Jeśli się zdarzy, ze jakiś kocur zaznaczy teren można zastosować ocet, domestos czy jakiś preparat specjalistyczny – to najczęstszy zarzut stawiany kotom przez użytkowników piwnicy. Ponieważ coraz częściej zapomina się o zostawianiu otwartych okienek do piwnic (jeśli tak jest można egzekwować od gospodarzy oraz służb administracyjnych udostępnianie kotom żyjącym na wolności piwnic i innych pomieszczeń jako schronienia przed zimnem i niebezpieczeństwami ponieważ ograniczanie kotom miejsc do bezpiecznego schronienia skazuje je na śmierć) można na podwórkach np. kamienic zainstalować budki dla bezdomnych kotów. Można tanio je wykonać z podwójnej sklejki i wyłożyć od środka styropianem. Ponieważ koty uwielbiają drapać styropian trzeba czymś okleić np. tekturą. Do środka kociego domku najlepiej dać słomę, ponieważ absorbuje ona wilgoć. Otwór wejściowy do domku powinien być jak najmniejszy – idealne byłoby zainstalowanie ruchomej klapki. Co jakiś czas należy domek odpchlić, zwłaszcza w okresie od wiosny do jesieni.

Bywa, że wolno żyjące koty potrzebują pomocy weterynaryjnej. Dobrą praktyką coraz większej liczby lecznic jest udzielnie takim kotom darmowej pomocy (nasza pani doktor udziela takiej pomocy, sprawuje społecznie opiekę medyczną nad kotami i psami z fundacji oraz ma na biurku postawioną skarbonkę na datki na karmę dla kotów wolno żyjących). Ale ktoś tego kota musi zanieść czy zawieść do lecznicy. Dzikie koty sterylizowane są za darmo – gmina ma obowiązek ograniczania bezdomności zwierząt, a sterylizacje ujęte są w tym zadaniu. O zawiezienie kota do lecznicy można poprosić Straż Miejską a także policję. Po zabiegu należy zapewnić kotu opiekę (najlepiej byłoby zabrać go, chociaż na te parę dni rekonwalescencji do domu). Wysterylizowane kocury nie znaczą terenu, co jest częstym powodem ataków lokatorów budynku na opiekunów kotów żyjących w piwnicy. Jeśli zauważycie, że sytuacja kotów wolno żyjących jest drastyczna można próbować umieścić je w schronisku. Wiemy, że schroniska są przepełnione, i że miejskich kotów wolno żyjących nie umieszcza się w schroniskach, ale są takie sytuacje, że bez ich pomocy, koty mogą nie przeżyć. Pomóżcie prosimy, jeśli gdzieś blisko Was są koty w potrzebie. Jeśli z jakiś względów nie możecie pomóc osobiście a wiecie o kotach, czy też innych zwierzętach potrzebujących pomocy, to powiadomcie o tej sytuacji inspektora Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami (TOZ), fundację pomagającą zwierzętom, inspektorat Inspekcji Weterynaryjnej a najlepiej gminę – koty bezdomne są pod opieka gminy. To jak gmina wywiązuje się z tego obowiązku zależy od polityki i sposobu postrzegania problemu bezdomności zwierząt. O konieczności pomocy bezdomnym kotom czy też psom można powiadomić odpowiedni Urząd Gminy (Wydziały Ochrony Środowiska) czy Straż Miejską (telefon 986).

Są też niestety ludzie, którzy nie cierpią kotów. Choć nas to dziwi mają do tego prawo. Można udawać, że nie widzi się ich bezdomności, głodu czy cierpienia. Cóż nie każdy jest wrażliwy i nie każdego stać na empatię czy zwyczajne ludzkie współczucie. Ale nie można kotów płoszyć, usuwać z miejsc bytowania (koty mają prawo do życia na wolności w wybranym przez siebie miejscu), przeszkadzać ludziom, którzy im pomagają czy zabraniać karmić (obowiązek pomocy wolno żyjącym kotom wynika z przepisów ustawy o ochronie zwierząt). Takie zachowania kwalifikowane są jako znęcanie się nad zwierzętami, co grozi karą do 3 lat więzienia i karą finansową do 100 000 zł. Często takie sytuacje mają miejsce w odniesieniu do kotów żyjących w piwnicach bloków/kamienic czy na ogrodach działkowych. O takim łamaniu prawa można powiadomić prokuraturę. Skargi dotyczące znęcania się nad zwierzętami, niewłaściwego ich traktowania, bezprawnego pozbawiania kotów wolno żyjących schronienia itp. można zgłaszać też do Straży Miejskiej (986) Policji (997, 112), Wydziału Ochrony Środowiska danej Gminy, inspektora TOZ, inspektora Inspekcji Weterynaryjnej. Jeśli kotu zagraża jakieś niebezpieczeństwo (np. wszedł wysoko na drzewo i nie potrafi zejść czy wpadł do zbiornika wodnego i nie potrafi z niego wyjść) o pomoc należy prosić straż porażaną (998.).

Koty miejskie stanowią integralny składnik miejskiego ekosystemu. Pamiętajcie o tym, że są one naturalnym wrogiem gryzoni, stanowiących realne zagrożenie dla ludzi. W wielu krajach (w arabskich i śródziemnomorskich to standard) wolno żyjącym kotom pomagają restauratorzy, hotelarze, sklepikarze i straganiarze. Koty przychodzą przed zamknięciem tych lokali o „umówionym czasie” w „umówione” miejsce na wieczorny posiłek. Wieść, gdzie i o której godzinie wydawana jest kolacja dla kotów szybko się roznosi wśród okolicznych bezdomnych kotów. Warto też pomyśleć o tym u nas. Taki gest w stronę kotów może też przysporzyć więcej klientów – wielu ludzi kocha koty i z sympatią traktuje tych, którzy im pomagają. W krajach śródziemnomorskich, w których występują duże populacje kotów wolno żyjących, kotom pomagają też rybacy. Koty czekają u nabrzeża na „swój” kuter. Zawsze w sieci znajduje się trochę ryb na kolację dla mruczków.

Jeśli nie możesz adoptować bezdomnego kota czy też pomóc w inny sposób wolno żyjącym kotom przekaż Człowieku, prosimy, 1% podatku na bezdomne zwierzęta.

Set & Thot