Kocia barykada: próba przejęcia domu

Jakiś czas temu nasz człowiek obraził się na nas, ale na szczęście szybko mu przeszło i teraz sam się z tego śmieje. Jak wyszedł z domu nudziliśmy się i powybieraliśmy z pojemnika na przybory do pisania kilka krótkich ołówków, którymi lubimy się bawić, a których nie wolno nam ruszać jak człowiek jest w domu. Część przenieśliśmy w zębach a cześć zatulaliśmy do przedpokoju. Sami nie wiemy, jak do się stało, że ołówki wpadły pod drzwi wejściowe. Z powodu braku ołówków zaczęliśmy się bawić dużym pudłem, które mamy ustawione w przedpokoju i jakoś tak to pudło też nam podjechało pod drzwi wejściowe.


Jak przyszedł człowiek i chciał wejść do domu ołówki zaklinowały drzwi ponieważ ich dolna część jest nisko nad podłogą. Drzwi otwarły się na jakieś 25 cm i dalej nie chciały się otworzyć Człowiek się szarpał z drzwiami a po jakimś czasie domyślił się, że coś od dołu je blokuje. Biegał po sąsiadach żeby pożyczyć śrubokręt, młotek i latarkę a potem leżąc przed drzwiami w wyjściowym ubraniu wybijał spod drzwi te ołówki. Nam udało się prześlizgnąć przez tę szparę i postanowiliśmy zrobić mu masaż pleców łapami biegając po nim, bo w takiej jakieś nienaturalnej pozycji leżał i mogłyby go rozboleć. Jak zauważyliśmy, że świeci tą latarką gdzie popadnie zaczęliśmy pchać się przed niego i zasłanialiśmy sobą światło latarki żeby sobie oczu nie prześwietlił.


Jak udało mu się wybić te ołówki (6 sztuk) to okazało się, że drzwi tylko trochę się otwarły i dalej nie może wejść bo drzwi jeszcze coś blokuje (nasze pudło). Udało mu się jednak prześlizgnąć do domu. Zmasakrował przy tym nasze pudło. Potem prawił nam kazanie, że nie spodziewał się, że mieszka z takimi kotami, które chcą przejąć dom. On tu lata nam po rybę a my tacy niedobrzy. Mamrotał coś, że będzie się musiał na takie ewentualności ubezpieczyć. Groził, że jak jeszcze raz tak zrobimy, to zgłosi gdzie trzeba, że ma dzikich lokatorów. Pomyśleliśmy sobie, że biedakowi coś się od tego dziwnego leżenia w głowie poprzewracało, że zamiast dwóch milutkich kotków widzi dzikie tygrysy.

Jak tak zaczął mówić od rzeczy to nam się zrobiło go żal. Ale tylko trochę, bo przecież nie zrobiliśmy tego specjalnie. I to nawet nie my poupychaliśmy te ołówki całkiem pod drzwiami a tylko ułożyliśmy je przy samych drzwiach – to człowiek otwierając drzwi wciągnął ołówki pod nie. No i przecież pomagaliśmy mu wejść, robiliśmy mu masaż i chroniliśmy jego oczy. A tu tak niesprawiedliwość – zamiast po kilka catessów w nagrodę zrobił nam kazanie i chodził po domu jak obrażona primadonna. I na dodatek pudło nam zniszczył i nawet nie raczył przeprosić  Niedawno mieliśmy druga wpadkę z drzwiami. Jak nie było człowieka spadł pod drzwi wejściowe nasz transporter stojący w przedpokoju na szafie. Tak sam spadł. Słyszeliśmy, jak nasz człowiek rozmawiał z kimś przez telefon i mówił, że nie ma pojęcia, jak mogliśmy zrzucić ten transporter z szafy. Więc jak nie ma pojęcia to mógłby pomyśleć o tym, że może na przykład było trzęsienie ziemi i transporter sam spadł. Jak człowiek przyszedł i nie mógł wejść od razu zobaczył przez szparę w drzwiach ten transporter. Poszedł do sąsiadów po miotłę i dźgał tym kijem w transporter żeby odsunąć go od drzwi. Tym razem nie pomagaliśmy mu wejść, bo i po co jak nie potrafi podziękować. Zresztą to było ryzykowne ponieważ dźgał zza tych lekko uchylonych drzwi tym kijem na oślep i mógłby nas na niego nadziać. Na szczęście, jak już udało mu się wejść obyło się bez kazań – popatrzył tylko na nas wymownie i z sarkazmem powiedział „bardzo śmieszne!”. Nie chcieliśmy, aby się rozgadał, więc nie powiedzieliśmy mu, że faktycznie było to śmieszne. Oglądając to, co on wyprawia z tym kijem i transporterem mieliśmy wrażenie, że nasz człowiek jest pikadorem a transporter szalejącym bykiem.

Thot & Set