Koci detektyw – recenzja filmu Felidae (1994)

MICHAŁ ZAWADZKI

Mroczny klimat, tajemnicza seria morderstw i wielka zagadka do rozwiązania. Na pierwszy rzut oka nie wygląda to na animowany film o kotach, ale raczej jak film z kategorii noir. A jednak – właśnie z tym mamy tu do czynienia. Co więcej, jest to najdroższa animacja w historii niemieckiego kina. Oto Felidae w reżyserii Michaela Schaacka. Ekranizacja powieści o tym samym tytule autorstwa Akifa Pirinçciego z 1989 roku.

W wir wydarzeń wprowadza nas melancholijna piosenka Boya George’a, nagrana specjalnie na potrzeby adaptacji. Już od pierwszych scen nadaje animacji odpowiedni nastrój, przygotowując widza na rozpoczęcie kociej przygody. Poznajemy w niej Francisa – bystrego kota z nieco cynicznym usposobieniem. Razem ze swoim właścicielem, wprowadza się do starego, zaniedbanego domu, który wydaje się zwiastować nadchodzące niebezpieczeństwo. To właśnie w przydomowym ogrodzie Francis natrafia na ciało zamordowanego kota. Wraz ze swoim nowym przyjacielem, jednookim Blaubartem, wyruszają na emocjonujące śledztwo, aby rozwikłać tajemnicę, która skrywa więcej, niż można by przypuszczać – pełne jest niejasnych poszlak, ślepych zaułków, szalonych naukowców, kocich sekt oraz wielu innych zaskakujących wątków.


Fabuła należy do najmocniejszych stron Felidae, (choć momentami może przytłaczać dużą ilością nowych postaci i wątków), jej poziom dorównuje klasycznym produkcjom aktorskim. Trzyma widza w napięciu i aż do samego końca nie daje odpowiedzi na pytanie: kto i dlaczego? Równie dobrze wypada warstwa audiowizualna – każdy kot ma unikalną aparycję i odpowiednio dopasowany do niej głos. Styl graficzny jest charakterystyczny dla lat 90.: ręcznie rysowana, wyraźna linia konturowa, malowane tła i bardzo plastyczne ruchy postaci.


To jednak animacja bardzo dojrzała, skierowana do widza, którego nie odrzuci brutalność połączona z bardzo ciężki klimatem. To zarazem jedna z największych zalet filmu – niewiele jest produkcji, które ukazują koci świat w tak dojrzałym tonie. Początkowo kontrastuje to z tym czym kojarzeni są futrzaści przyjaciele, ale z każdą kolejną sceną ten Felidae wciąga coraz bardziej, fundując przy tym dreszczyk emocji.

Nie jest więc to film dla każdego. To specyficzna produkcja, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Choć wspomniana wyżej stylistka może zniechęcać, warto spojrzeć na film również w refleksyjny sposób. Za pomocą detektywistycznej opowieści o kotach i eksperymentach prowadzonych na zwierzętach poruszane są ważne kwestie etyczne i moralne.